Chodzi mi o to, że jakoś śmieszy mnie czyjeś cierpienie. No np. byłam w kościele i obok mnie siedziało jakieś dziecko. Cały czas było głośno. Kiedy podwaliśmy sobie ,,znak pokoju" miałam ochotę złamać jej palce. Słyszałam w radiu, że facet zgwałcił swoją córkę i jest ona w ciąży. Jak to usłuszałam zaczęłam się śmiać i powiedziałam : ,,Hahah urodzi sobie rodzeństwo!" Kiedyś zobaczyłam jak dziecko się przewróciło na podwórku i zaczęłam się śmiać i powiedziałam na głos: ,,Szkoda, że sobie nic nie zrobiło!" Znaczy jak coś usłyszę np. w TV czy w radiu to mnie śmieszy, ale jak obejrzę jakiś reportasz to już nie. Nie wiem czemu się tak śmieje. Koleżanka poprosiła mnie bym pomogła jej zapiąć taką wstążkę na ręce (jako branzoletkę) i wzięłam agrafką przypiełam, ale powiedziałam na głos:,,Szkoda, że nie trafiłam ci w żyłę, hahah byś zaczęła krwawić!" Czy mi to przejdzie, czy będę emo, albo nie wiem kim jeszcze! :O Tak na codzień to zakowuję się normalnie tylko chodzi o to, że śmieje się i wgl.