Chodzi mi o tzw. "school shooters". Dużo jest takich spraw, gdy ktoś był wyśmiewany i pewnego dnia wkracza do szkoły z bronią w ręku. Może kojarzycie Columbine Massacre - szczerze, to na początku bardzo im współczułam, ale potem okazało się, że ich motywy nie były do końca takie, jak mi się wydawało, wtedy też czytałam książkę na tej podstawie i byłam całym sercem z bohaterem, ponieważ sama doświadczyłam odrzucenia ze strony środowiska. Jednak gdy ktoś zabił wyłącznie jako odreagowanie za krzywdy rówieśników, wtedy jestem nawet gotowa przyznać, że to było sprawiedliwe. I nie chodzi mi o wyśmiewanie się, ale konkretniej o nękanie. To jest o wiele poważniejsze. A że sama nie doświadczyłam nawet połowy tego, co niektórzy, może jedynie 1% (a i tak to na mnie wpłynęło), to myslę, że pewnie i ja zrobiłabym coś takiego w takich okolicznościach.Co sądzicie o nich + czy doświadczyliście nieakceptacji otoczenia?