Może ktoś będzie mógł mi pomóc. Chodzi o to, że już od siedmiu miesięcy jem codziennie mniej niż 1000 kcal. Mniej więcej, gdy zrobiło się ciepło zaczęłam biegać 4 razy w tygodniu po 1 km, ale przestałam, bo ludzie się na mnie dziwnie gapili. Zaczęłam więc ćwiczyć w domu. Jestem na 11 dniu a6w i przez ten cały czas "jeździłam" na rowerku stacjonarnym po godzinie, zwykle było to od 250-300 km. Raz przejechałam 341. I wciąż robię brzuszki. A jednak wciąż jestem grubsza od moich koleżanek, które nie uprawiają żadnego sportu i ciągle wcinają słodycze. Podczas jednej przerwy potrafią zjeść jedną paczkę czipsów, czekoladę i batonik. Ja nawet takich rzeczy nie mogę ugryźć. To doprowadza mnie do szału. Po udanym treningu spoglądam w lustro i widzę wciąż tę samą, grubą dziewczynę. Jak mogę się zmotywować, aby to dalej ciągnąć? Nie przestanę ćwiczyć ani jeść tak mało, tego jestem pewna... po prostu teraz wkładam w to mniej energii i wszystkiego mi się odechciewa. Chciałabym wreszcie zobaczyć jakiekolwiek efekty.Może napiszecie coś, co podniesie mnie na duchu? Dziękuję w ogóle za przeczytanie.