Ostatnio (Właściwie to już całkiem od dawna) brak we mnie energii, chęci do życia. Mieszkam na wsi sama z mamą, i nieważne co się stanie, coś szczęśliwego, fajnego, to jestem smutna i przygnębiona, nie chcę z nikim rozmawiać, i nawet jeśli byłabym szczęśliwa, to nadal nie potrafię okazać żadnych emocji, żadnych uczuć- tylko przygnębienie i smutek. Jadę do Hiszpanii- jestem smutna, koniec roku szkolnego- jestem smutna, mój brat czuje się lepiej(bo jest chory)- jestem smutna. Nic tylko smutek, i smutek. Nie jest to spowodowane samotnością, ostatnio znalazłam towarzystwo, więc nie wiem co to może być. Cały czas mam ochotę płakać, tak bez powodu. Mama przez to ostatnio się bardzo denerwuje, mówi, że jestem dzikusem, i robię to, bo jestem w wieku dojrzewania i się buntuję. Ale wcale tak nie jest. Nie robię tego specjalnie, i nie chcę, by mama była nieszczęśliwa. Nie rozumiem. I to nie są jedyne rzeczy, które mnie martwią. Czasami potrafię stanąć bez powodu, w randomowym miejscu, i patrzeć się w jeden punkt przez 10 minut, czuję się wtedy jakbym traciła panowanie nad swoim ciałem. Także martwi mnie to, że podobno w nocy okropnie gadam. Dzisiaj rano budzę się, a mama stoi nade mną zdziwiona. Mówi, że w nocy bez przerwy mówiłam sama do siebie, a czasami zdarzało mi się też pokrzykiwać. O co chodzi? Czy jest ze mną coś nie tak? Co powinnam zrobić?