Środek nocy, o tej porze ulice są już puste ale nie tym razem. Chodnik przemierzała piękna dziewczyna. Na oko coś koło 16-17 lat. Księżyc oświetlał jej nadludzką urodę. Cisza. Głucha cisza otaczała cały nocny świat. Żadnych samochodów ani ludzi. Nic tylko cisza. Słychać było jedynie jesienny wiatr który rozwiewał jej błyszczące włosy i wplątywał w nie kolorowe liście. Ona szła jakby nie wiedziała dokąd byle przed siebie. Wyglądała na dość zaniepokojoną, wystraszoną a nawet smutną. Szła szybko nie odwracając się w tył jakby się panicznie czegoś bała. Wokół niej były stare kamienice z pustymi oknami, zgaszonymi światłami jakby były opustoszone ale wciąż tętniło w nich ospałe życie. Mieszkańcy odpoczywali po kolejnym długim dniu, czy to w pracy czy szkole, nie dopuszczając do myśli niebezpieczeństwa które najwyraźniej widziała tylko nastolatka. Dziewczyna popadała w coraz większą panikę. Szła coraz szybciej i szybciej aż w końcu zaczęła biec jak opętana. W oczach jej było widać coś dziwnego jak by strach zakorzeniony głęboko w źrenicach. Kryształowe łzy spływały jej po policzkach odbijając się w świetle księżyca w pełni. Kochała pełnie lecz tym razem strach tak ją wyniszczał od środka, że nawet nie zauważyła jego piękna. Biegła coraz szybciej już ledwo oddychając aż w końcu gwałtownie stanęła w miejscu. Po ścianie jak by ślizgał się cień. Dziewczyna z paniką rozglądała się wokół próbując dojść do tego do kogo należy ten cień. Niestety nikogo nie było a bynajmniej nikogo widzialnego. Panika narastała. Nastolatka dalej stała w miejscu. Zimny pot przepływał po jej plecach a dreszcze z każdą chwilą narastały. Strach paraliżował ją od stóp do głów. Nie mogła się ruszyć. Ktoś zaszedł ja od tyły. Dziewczyna chciała krzyczeć lecz głos utkwił w jej gardle wypuszczając na świat tylko cichy pisk. Koścista ręka przejechała po jej szyi aż doszła do serca. Ostre pazury wbiły się w delikatną skórę dziewczyny wypuszczając na świat stróżki krwi które spływały po jej idealnym dekolcie, po piersiach, po brzuchu aż w końcu po zgrabnych nogach. Obca istota drugą rękę zacisnęła na czerwonych ustach dziewczyny. Łzy spływały po jej aksamitnym policzku aż do miejsca gdzie mieszały się z krwią. Pazury owej osoby, czarne i zaostrzone, wbijały się coraz głębiej i głębiej w stronę serca. Wszystko trwało ułamki sekundy choć wydawało się wiekami dla konającej dziewczyny. Pazury w końcu dostały się do serca i wyrwało je z impetem. Nad ranem znaleziono ciało zamordowanej i uznano jej śmierć za niewyjaśnioną…