Zachorowałam. Mam wirus żołądka i od poniedziałku siedzę w domu, chociaż czuję się już lepiej. Jednak przez to, nawarstwiają się mi niepozałatwiane sprawy, no bo koniec roku, który w mojej szkole jest w czwartek. Zwolnienie oraz obiegówkę dałam koleżance i to ona poszła dać to wychowawczyni. Jeszcze zostały mi szafki. W naszej szkole możemy tam trzymać rzeczy, pod warunkiem, że pod koniec roku oddamy kluczyk. No i ja swój złamałam, w dość niewidocznym miejscu, ale zaraz będę go sklejać z tatą i tak go oddam. No właśnie... Kiedy ja go oddam? Muszę jeszcze wziąć rzeczy z szafki (a są tam tylko jakieś kartki od plastyki itp). I prawdopodobnie do woźnego, żeby coś podpisać i oddać kluczyk. Poszłabym wtedy, kiedy moja klasa kończy zajęcia, ale dzisiaj jest jakiś u nas dzień języków obcych i nie wiadomo o której jest koniec. Odpadają:- danie kluczyka koleżance i żeby ona wzięła rzeczy, bo trzeba prawdopodobnie coś tam podpisać- iść do szkoły na te zajęcia, mogę tylko szybko wpaść i wypaść- oddanie kluczyka we czwartek, bo raczej nie można ( piszę raczej, bo nie wiem. koleżanka mi tak mówiła ) Miałam taki plan, że jakby kumpela do mnie zadzwoniła, napisała, że kończą, to mnie tata szybko by podwiózł do szkoły i wtedy bym wzięła rzeczy i poszukała tego pana. Tylko nie wiem w jaki czas tam przyjadę, a ja nie chcę , aby ktoś mnie zauważył, bo jestem na zwolnieniu lekarskim. Znając życie, kiedy będzie pusty korytarz, to natknę się na dyrektora itp. . I nie wiem do końca gdzie jest nasz woźny, bo często gdzieś chodzi po szkole. Macie jakieś rady?Ja ogólnie jestem jakaś dziwna, bo strasznie przejmuję się taką błahostką, wiem...