Miałam kiedyś dwa króliki, jeden starszy, a drugi młodszy. Niestety wyprowadzałam się za granicę i jednego musiałam zostawić w Polsce, więc zostawiłam tego starszego, bo już kiedyś spotkałam ludzi, którzy chętnie chcieliby się nim zaopiekować. Bardzo mi było przykro z tego powodu, czasem nawet płakałam za tym królikiem bo mieszkał u mnie prawie 5 lat i był do mnie przywiązany, a z drugiej strony bardzo łatwo było go przestraszyć i mógłby nie przeżyć drogi do nowego domu. Tutaj często miewam takie sny, że któryś z moich (ten jeden już nie jest taki mój..) królików np skacze z balkonu, a ja próbuję go złapać, ale mi się nie udaję. Budzę się wtedy ze łzami w oczach i bardzo się cieszę, że to był tylko sen.. Niestety mój króliczek parę dni temu rozchorował się, dostał zastrzyki od weterynarza i dwa dni po tym (dzisiaj) zmarł. To było straszne, kiedy tak zapiszczał, upadł w klatce i nie mógł już wstać. Leżał tak jakies 20 sekund, moja siostra go głaskała, mówiła do niego, ja dzwoniłam w panice do weterynarza, ale jemu w tym czasie przestało bić serduszko.. Kiedy wujek powiedział mi, że odszedł i żebym odłożyła telefon wpadłam w panikę. Stało się to ok godz 14 a ja do tej pory płaczę. Cały czas podchodziłam do niego, brałam jego ciałko na ręcę, głaskałam, całowałam i wypłakiwałam się... Cały czas o nim myślę, nie moge uwierzyć, ze to naprawdę się stało, on miał tylko ponad 3 lata... przed nim było jeszcze tyle życia... WIĘKSZOŚĆ I TAK PEWNIE TEGO NIE PRZECZYTAŁA...