- Może. Ale z drugiej strony dlaczego nigdy nie chcesz przyjąć do wiadomości, że jest dobrze? - Jeff wbił w Erin wyczekujące spojrzenie, pełne oskarżenia. - Przecież to już tradycja. Na litość boską, ile lat się znamy? Będzie ze trzy, ale ty wciąż nie możesz zrozumieć, że potrafię się o siebie zatroszczyć. Taki fetysz?- Nie przeginaj, Goldenstein - warknęła kobieta, ze złością potrząsając głową. - To nie żaden fetysz, ani zboczenie tylko zwykła, ludzka troska. - Bynajmniej. - Dalej to robisz. - Erin westchnęła z rezygnacją.- Co robię?- Unikasz odpowiedzi.- Dobra. W porządku. Jestem zaje*biście przybity zdarzeniami, których nawet, kur*wa, nie pamiętam! - wybuchnął Jeff, a jednak zaraz zamilkł gwałtownie, słysząc szczęk otwieranego zamka. W progu pojawiła się twarz Shannon, nieumiejętnie udająca zakłopotanie, pod szczerym wyrazem wszechobecnej radości. Wyglądała inaczej niż zwykle. Ciemne, niemalże czarne włosy rozjaśniła na platynowy blond, a mundur, z którym się nie rozstawała zniknął z garderoby. Wszystko po to, żeby zapewnić sobie całkowitą anonimowość w mieście, w którym i tak nikt, nigdy o niej nie słyszał. A jednak wszystkich zmusiła do „lekkiej” zmiany wyglądu. - Zresztą… nieważne. - Masz rację, kochany, nieważne - oznajmiła Shannon śpiewanym głosem, zupełnie ignorując atmosferę unoszącą się w pokoju. Lekko opadła na drewniane krzesło i zarzuciła nogi na stół. Bez wysiłku zsunęła ze stóp ocieplane botki, a na oparcie zarzuciła narciarską kurtkę. - Nic nie jest ważne oprócz jednego, istotnego szczegółu. Zgadnijcie kogo odwiedzimy wieczorem?- Przejdź do sedna… - mruknęła Erin, wbijając w Reed zmęczone spojrzenie. - Nie spałam ponad dwie doby. - Nie wyglądałaś na zmęczoną, kiedy Jeffowi puściły nerwy - fuknęła Shannon, energicznie kręcąc głową i sięgnęła po paczkę papierosów. Podstawiła ją mężczyźnie pod nos, jednocześnie kręcąc zapalniczką. - W każdym razie czeka nas spotkanie w rozkoszną Francuzką Louise. Szkoda, że leży w kostnicy od tygodnia… A nie, w sumie nie. Nam to pasuje.Jeff prychnął, tłumiąc śmiech, najwidoczniej doceniając źdźbło czarnego humoru w ustach nieprzejednanej detektyw. - Znaleźli kartkę?- Jeszcze nie.- Więc my ją znajdziemy?- Mam nadzieję. W przeciwnym razie naszą… to znaczy moją teorię szlag trafi - mówiąc to zaciągnęła się papierosem i zdecydowanie zbyt długo przetrzymała dym w ustach. - Zmieniając temat - jaki znowu macie problem?- Żaden - rzuciła Erin, wolno wstając na nogi. - Najmniejszego.