Trochę wasze odpowiedzi dały mi do myślenia. Chyba tak naprawdę zazdroszczę tym koleżankom ale zbaczam z tematu więc stworzyłam nowe pytanie. Bo jest tak, że jedna dziewczyna, którą znam jeszcze liceum jeździ o tej samej porze ze mną autobusem a ja jej unikam jak ognia bo jest bardzo śmiała i gadatliwa i właściwie to czuje się zbędna w tym jej monologu. Ogółem jej nie lubię chyba dlatego, że jest taka otwarta do każdego a ja nie. Z kolei kiedyś podobał mi się taki uroczy chłopaczek, którego było pełno wszędzie. Taki elokwentny, że nie wiem i ćwierkotał cały czas i śmiał się a ja go traktowałam jakbym go nie lubiła bo mnie przerażał. Z jednej strony chciałam z nim się umówić ale bałam się. Bo w końcu ja jestem trochę nieśmiała i przerażają mnie tłumy a on przeciwnie więc jaki był sens? Swego czasu bardzo mi imponował ale i tak tego nie wiedział a nawet myślał chyba, że go unikam. Wiem, że to głupie ale z tej swojej niemocy odburkiwałam mu bo mnie wkurzało, że nie mogę być taka jak on, dorównać mu, być lepsza, zaimponować tym co on ma. Wiedziałam, że taki mruk mu się nie spodoba. Bo w końcu przecież tacy ludzie trzymają z takimi jak oni, nie? A mruki są ich piątym kołem u wozu i pomocą gdy chcą się dowartościować.....