• Rejestracja
Witaj! Zarejestruj się i zostań Super Radnikiem. Poznaj fajnych ludzi i odpowiadaj na ich pytania.

Radnik.pl to serwis, w którym możesz zadawać pytania innym użytkownikom i ekspertom, dzielić się wiedzą z innymi i zdobywać wiedzę na liczne tematy. Zobacz, jak możesz pomóc innym.

Radnik.pl korzysta z plików cookies, aby zapewnić Ci największy poziom usług. Dowiedz się więcej.

Ocenisz fragment mojego opowiadania?

0 głosów
Proszę o rozwinięte odpowiedzi dłuższe niż jedno zdanie czy słowo.Pomiędzy fragmentami, które tu wstawiałam jest przerwa dwóch rozdziałów, ale nie działo się nic, co w znaczny sposób wpływa na zrozumienie tekstu.____________________________________Cała drużyna Alpha siedziała już w helikopterze – każdy członek miał specjalnie modyfikowaną broń, odpowiadający mu osprzęt i latarkę. Brad Vickers i Chris siedzieli za sterami, Jill męczyła zapięcie kamizelki, Barry bawił się magazynkiem swojego magnum, Wesker wyglądał za okno, a Joseph montował kamerę na ramieniu. Góry Arklay nie były w dużej odległości od Raccoon City, lot zajął zaledwie kilka minut. Z góry można było zobaczyć rozciągający się na ogromną powierzchnie las iglasty i proporcjonalnie dużą rezydencję wśród drzew. Chicken Heart wylądował na polu, niedaleko wraku helikoptera drużyny Bravo i pozostał w pojeździe, kiedy reszta Alpha Team wyszła na zwiady. Środek transportu, który pilotował Edward Dewey, nadawał się najwyżej do wywiezienia na złomowisko. Joseph wyszedł ze swoją strzelbą, by się rozejrzeć, ale jedyne co znalazł to martwe ciało pilota. Przełknął głośno ślinę i wyszedł z wraku na pole, gdzie teren przeszukiwała reszta jednostki. Frost jednak miał nieodparte wrażenie, że nie są w tej okolicy sami. Coś szeleści, coś trzaska, ale to równie dobrze może być wiatr, zajączek lub wyobraźnia, prawda?Nie. Na gardle mężczyzny zacisnęły się ostre jak brzytwa kły, które zaczęły z niezwykłą siłą i brutalnością rozszarpywać jego ciało. Rozległy się strzały. Z jego ust wydobył się ostatni, zduszony jęk, po czym stał się zagryzką dla krwiożerczych psów. Całe stado tych jakby obdartych ze skóry istot rozerwało Josepha na strzępy, nie było wątpliwości co do jego śmierci. Jill wciąż dzierżyła w dłoni pistolet i stała jak słup soli, przyglądając się brutalnej scenie. Serce podeszło jej do gardła, gdy naciskając spust, z lufy nie wylatywał żaden pocisk. Pusty magazynek. Kto by się spodziewał, że na misji ratunkowej przyda im się więcej niż dziesięć naboi na łebka? Jedna z przerażających bestii odwróciła mordę w stronę przerażonej szatynki i wyszczerzyła kły. Gęsta ślina płynęła z pyska psa, jeśli można to tak nazwać. Bo to nie jest z pewnością zwykły kundel ze wścieklizną. Poprawka. Stado zwykłych kundli z wścieklizną. Potwór rzucił się do biegu, by zaatakować błękitnooką. Jej źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, palce po raz ostatni przydusiły spust pistoletu. Grawitacja pokonała obezwładnione przez strach ciało i Valentine upadła z pustym łoskotem na ziemię. To koniec. Koniec jej żywota. Rozległ się strzał tuż nad głową kobiety. Ogłuszający odgłos obijał się echem o uszy, a bordowo-czarna krew plamiła jej bladą niczym tarcza księżyca twarz. Czuła ciepłą, stanowczą i silną, ale jednak drżącą dłoń na swoim ramieniu, a następnie szarpnięcie.- Jill, wstawaj! – jego niski, męski głos docierał do mózgu szatynki z niebywałą prędkością. – Zwróciłem ich uwagę, szybko!Chris wciąż dzierżąc w dłoni broń, objął kobietę w pasie i postawił ją na równe nogi, po czym pokazał drogę i nakazał ucieczkę. Sam osłaniał tyły przyjaciółki i strzelał do wygłodniałych bestii. Pierwszy, drugi, trzeci, czwarty nabój i charakterystyczny dźwięk jego braku. Pozostała ucieczka oraz próba wyciągnięcia drugiego magazynka w biegu. Redfield, mimo kondycji, nie wyprzedził błękitnookiej – wyrównał z nią tempo. W pewnej chwili usłyszał nad sobą lecący helikopter, a przez swoje zaskoczenie odwrócił się zamiast biec. Brad ich zostawił. Odleciał. Uciekł. Jeden z psów otworzył pysk, by wgryźć się w mięsiste ciało członka S.T.A.R.S.. Nie udało mu się to jednak, gdyż stracił głowę w wyniku spotkania z pociskiem wystrzelonym z Samurai Edge. - Chris, tędy. – Głos Weskera wciąż był beznamiętny, spokojny i poważny. Co z tego, że właśnie jego podopieczny minął się ze śmiercią? I jak Kapitan trafił w tego pieprzonego psa, celując w nocy z okularami przeciwsłonecznymi na nosie?!Udało im się. Dobiegli cali, bez pogryzień, do celu ich ucieczki – rezydencji, którą widzieli z helikoptera. Drzwi wejściowe prowadzące do ogromnego holu były otwarte, ale willa wyglądała na opuszczoną. Przed Jill, Chrisem i Weskerem rozciągały się ogromne schody, marmurowa posadzka i wrota prowadzące w nieznane. Pomieszczenie w obrzydliwy sposób ociekało przepychem, przepiękne zdobienia, kamienne figury i zwiędłe kwiaty doprowadzały do szału.Ale gdzie Barry?Rozległ się strzał.- Chris, idź to sprawdzić – Wesker bez zastanowienia wydał polecenie.- To zbyt niebezpieczne ,by iść samemu. Pójdę z tobą – odpowiedź Jill na rozkaz Kapitana była wręcz natychmiastowa.- Zostanę tutaj i będę zabezpieczać hol – Albert swoim poważnym i bezuczuciowym tonem doprowadzał Redfielda do szału. Miał ochotę go pobić, zabić, rozedrzeć na strzępy, byleby tylko okazał jakiekolwiek emocje.
pytanie zadane 19 czerwca 2013 w Kultura i sztuka przez użytkownika niezalogowany
 

Twoja odpowiedź

Your name to display (optional):
Prywatność: Twój adres użyty będzie jedynie do wysyłania tych powiadomień.
Weryfikacja antyspamowa:
Zaloguj lub zarejestruj się, aby nie przechodzić procesu weryfikacji w przyszłości.
nfz skierowania
Agile Software Development Team Poznan Poland
...