Ostatnio miałem zamiar spotkać się z kolegą. Troszeczkę straciłem rachube czasu, a nie chciałem się spóźnić... No i z pośpiechu ( nie mogłem znaleźć klucza do skarbonki ), zostawiłem 115 zł na lodówce. Pomyślałem, że przecierz nikt w domu ich nie ukradnie... A ty wracam i pieniędzy nie ma. Nikt podobno nawet ich nie widział, pytałem nawet dziadków, ciocie, brata... A pieniedzy nie ma. Chyba sam sobie ich nie ukradłem. Chyba musiał zrobić to ktoś z domu, a nie byłem tak upity, żeby nie pamietac, że je wydałem -.-.