Słyszę lekko melodię docierającą przez zamknięte okno. Stłumione głośnymi rozmowami ludzi wędrujących ulicą, pewnie spowodowane oburzeniem. Podchodzę do okna, otwieram je. Melodia wpływa już od całego pokoju. Czuję chłodny wiatr grudniowego popołudnia. Jeszcze raz zerkam na osobę wydającą te przecudne dźwięki. Jest mi przykro, głęboki żal i rozpacz wpływają do mego serca. Tak często zamkniętego. Ciężko dyszę. Wcześniej wcale tego nie dostrzegłem, nie usłyszałem. A teraz? Odwracam się i kładę ponownie do łóżka. Cisza. Obracam się z boku na bok. Jestem zły, ta muzyka mnie uspokaja. Ubieram się w pośpiechu. Zamykam drzwi i zbiegam po drewnianych schodach. Gdzie jest ta dziewczyna, która śpiewała? Zauważam ją. -Śpiewaj, śpiewaj - mówię, starając się nie wybuchnąć gniewem.Ta mała osóbka o pięknych piwnych oczach, odwraca się. Jej usta się poruszyły. Nagle zauważyłem, że ma na sobie tylko przewiewną fioletową sukienkę, jest bosa. Swoimi długimi, kręconymi włosami dotknęła moją szyję, łaskocze. Stoimy bardzo blisko siebie.Nawet nie mam siły coś powiedzieć. Łzy napływają mi do oczu. Ona jest niema. Ale dlaczego słyszałem śpiew? Pewnie to moje serce grało tą melodię. Ale dlaczego słyszałem oburzonych ludzi? Pewnie to moje myśli krzyczały pełne gniewu. Odwróciłem się pospiesznie, pobiegłem w stronę lasu. Moje serce, nie kocha tak jak dawniej. Jedna połowa pamięta tamte chwile, a druga je nienawidzi..___________________-Przepraszam za błąd, to nie jest opis uczuc tylko fragment >.<