Az zaczynam się go bać. Ostatnio byłem bardzo zabiegany, wiec nie było czasu na ****, po za tym mieszkam z rodzicami więc różnie to jest z wolną chatą. Gdy mamy dłuższa przerwe od seksu zachowuje się jak wariat. Na powitanie rzuca się na mnie, a nie wita normalnie, gryzie mi wargi, chociaz prosze żeby się uspokoił, łapie mnie za tyłek nawet w publicznych miejscach... I ogólnie zwraca sie do mnie inaczej, gdy prosze go żeby sie ogarnął to arogancko odpowiada mi nie pyskuj! A dzis to juz totalnie przegiął, zabrał sie za robienie mi loda przy otwartych drzwiach gdy w pokoju obok był mój ojciec... No jakos go odepchnołem, chociaz do tej pory chodze blady jak ściana. I to nie tak, ze ja nie mam ochoty na ****, i mu tego nie daję, tyko czesto właśnie nie ma na to miejsca lub czasu, ale przede wszystkim nie liczy sie to czy mi sie chce czy tez nie. Nie wiem co z tym zrobić:/ Kocham go ale to jest ten chory element...
