Mam tak bardzo wredny zastój, blokadę twórczą, zwał jak zwał, że nie potrafię nic dopisać. Pomysł mam, ale nie potrafię napisać nawet słowa. Proszę o rozwinięte odpowiedzi dłuższe niż jedno słowo czy zdanie._______________________- Na pewno nic ci nie jest? – miała taki delikatny głos dla Redfielda brzmiący jak najsłodsza muzyka. Szatyn uśmiechnął się serdecznie, pokazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów, a następnie wyciągnął papierosa z paczki i zapalił. - Nic mi nie będzie, bywało gorzej – oznajmił pewnie, wypuszczając z ust kłęby szarego dymu, który szybko zniknął, zostawiając po sobie jedynie odpychający zapach tytoniu. – Przepraszam. Palę przy tobie, a nawet nie zapytałem, czy ci to przeszkadza.- Nie przeszkadza, przywykłam. Jednak palenie jest niezdrowe, nie powinieneś tego robić! – skarciła go, grożąc palcem.- Oj, Valentine – mruknął i ponownie zaciągnął się. Wypuścił z ust dym, próbując uformować z niego obręcze, niestety, bez skutku.- Mów mi Jill – uśmiechnęła się serdecznie, zabierając mu papierosa i wyrzucając niedopałek.- Dobrze, Walentynko – powiedział i potargał krótkie włosy Valentine, po czym wkroczył z powrotem do holu i machając staruszce za biurkiem, udał się w stronę drzwi. Kobieta podreptała za nim. Jeszcze nie znała komendy dość dobrze, by chodzić po niej swobodnie i bez strachu, że gdzieś się zgubi po drodze. Niebieskooka przyjrzała się uważnie swojemu towarzyszowi. Był wysoki i umięśniony, ubrany w jasnobrązowe spodnie oraz białą koszulkę z logiem S.T.A.R.S.. A na jego ręce rozciągał się ogromny, fioletowo-granatowy siniec. Ciekawe, czy gdyby go teraz złapała za rękę, to zacząłby zwijać się z bólu, czy udawałby twardziela?*~* Claire leżała rozłożona na sofie z nogami ułożonymi na oparciu, a głową spuszczoną w dół. Końcówki jej włosów swobodnie dotykały włochatego dywanu w kremowo-beżowym kolorze. Na szklanym stoliku do kawy leżały dwie puste paczki po chipsach serowo-cebulowych i kilka zgniecionych puszek po napojach gazowanych różnych firm. Na podłodze tuż przed telewizorem walały się brązowe poduszki, a na jednej z nich pad od konsoli. Na półce poukładano pudełkowe wersje gier, z których kilka płyt było nie w swoim opakowaniu. Czerwonowłosa czując, że zbiera jej się na wymioty, wstała z kanapy i zaczęła sprzątać. Zebrała wszystkie śmieci i wrzuciła do kosza, a następnie od razu podeszła do kranu i nalała sobie wody do wysokiej szklanki. Upiła łyk, drugi, trzeci, kolejny, a resztę wylała do zlewu i odstawiła naczynie. Wtem drzwi frontowe otworzyły się z lekkim skrzypnięciem i wszedł przez nie Chris – z szerokim uśmiechem na twarzy podszedł do siostry, przywitał się, pogłaskał ją po głowie i udał się do salonu. - Co ty dzisiaj taki w skowronkach? – zapytała, szczerząc rzędy białych zębów. – Jeszcze rano nienawidziłeś wszystkich i wszystkiego.- Aaa nic, poznałem taką jedną dziewczyn…- Ooo, Chrisu się zakochał! – wybuchła perlistym śmiechem i zarzuciła włosy do tyłu, tapirując je dłonią. – Kiedy ją poznam? Ładna jest? Miła? Ma chłopaka? Gdzie mieszka? Całowaliście się już?- CLAIRE.- Tak pytam! Szatyn zmierzwił nerwowo włosy, a jego siostra zauważyła, że krępuje go ten temat. Co się dziwić, Chris rzadko kiedy mówił o swoich uczuciach. Nigdy nie podrywał kobiet, bo bał się odrzucenia… A przynajmniej tak to wyglądało. Chociaż z jego urodą sam uśmiech można uznać za podryw. Redfield przeciągnął się leniwie i wstał z kanapy, po czym udał się powolnym krokiem w stronę schodów. Na odchodne powiedział tylko „Idę wziąć prysznic” i zniknął za ścianą. Czerwonowłosa zauważyła, że zostawił swój telefon na stoliku, gdy ten zaczął wibrować na znak połączenia przychodzącego. Na ekranie pojawiło się dość profesjonalne zdjęcie ślicznej szatynki obrobione w programie graficznym – zapewne pobrane z jakiegoś portalu społecznościowego. Widząc je, niebieskooka pozazdrościła jej urody. Dziewczyna uśmiechała się promiennie do aparatu. Miała na sobie błękitną sukienkę lub bluzkę na ramiączka z dość dużym dekoltem, krótkie rozpuszczone włosy i srebrny naszyjnik z literką „J”. Strój podkreślał jej błękitne niczym fale oceanu oczy. „Jill dzwoni…”, głosił napis na ekranie. Telefon wygasł. Widocznie kobieta miała mu zaledwie wysłać tak zwaną „strzałkę”, by przypomnieć o czymś mniej lub bardziej ważnym. „Nie powinno mnie to obchodzić”, pomyślała Claire, machając na komórkę ręką i odeszła w stronę swojego pokoju.