Przez moje studia jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Studiuję farmację, jestem na 2 roku. W sesji letniej miałam 3 egzaminy: z chemii fizycznej, analitycznej i organicznej. Tylko analityczną udało mi się zaliczyć. Organiczną i fizyczną mam do poprawy. Bardzo się tymi studiami stresuję. Nienawidzę chemii. To przedmiot, który najtrudniej szedł mi w szkole. Wybrałam jednak farmację, bo sądziłam, że będzie tam jednak więcej nauki na pamięć, większy nacisk na biologię, bo to jednak uczelnia medyczna a nie politechnika i co? Przedmioty biologiczne swoją drogą, nie robią z nich problemu, a przez chemię wyrzucają ludzi. Zrobiłam błąd, ale nie mam pojęcia, co teraz zrobić. Byłam pewna, że będę powtarzać rok i jakoś to pójdzie. W końcu co roku ktoś spada, ale nie zdarzyło się, żeby ktoś spadł 2 razy z tego samego przedmiotu. Mimo wszystko nie mam pewności, że teraz na pewno zdam. Z chemii fizycznej chodzę na co 2 zajęcia, tak w ramach przypomnienia, a z organicznej na kolokwia. Wszystko było dobrze, odpoczęłam sobie od momentu niezaliczenia egzaminów warunkowych na początku grudnia, ale no w tym tygodniu poleciały pierwsze zajęcia i już mi źle. Z chemii fizycznej była wejściówka, uczyłam się na nią i myślałam, że będzie dobrze, a dostałam tylko 0,5 pkt na 2. Nie wiem nawet czemu, bo nie zrobiłam tam rażących błędów, uczyłam się plus pamiętam sporo z poprzednich terminów. Z chemii organicznej miałam przyjść wczoraj na kolokwium, ale zdenerwowałam się, rozbolał mnie brzuch, załatwiłam sobie tylko zwolnienie lekarskie. No ale minął pierwszy tydzień zajęć a ja już mam dosyć i już wczoraj płakałam, bo nie sądziłam, że znowu będzie tyle stresu. Dla mnie chemia jest po prostu trudna. O ile polski, języki wchodzą mi szybko przy minimalnym wkładzie to tyle nerwów przez tą chemię zjadłam, że szok. Czasami mam ochotę rzucić te studia, ale nie mam po prostu pomysłu na życie. Myślałam nawet nad interesującymi mnie kierunkami, no to są jeszcze fizjoterapia, lingwistyka angielsko-jakaśtam (obojętnie jaka), psychologia. Tylko no mam znajomych po fizjoterapii, którzy np. pokończyli teraz studia i muszą wyjeżdżać do małych miasteczek, bo w mieście studenckim nie ma dla nich pracy. Psychologów na rynku też jest podobno bardzo dużo. Po lingwistyce jest mój kuzyn, który po skończeniu angielskiego i niemieckiego pracuje w firmie, w której mógłby pracować i bez tych języków. Więc no studia niby łatwiejsze, ale praca po tym marna. Jeszcze nie wiadomo za jakie pieniądze. A po farmacji zawsze jakaś praca będzie, jak nie w jednym miejscu to w innym. Kasa też całkiem dobra. Mama koleżanki dostaje za etat 3,5 tyś zł., a to jedna z najniższych stawek, bo w innej aptece dostałaby 5. Więc kasa jest dobra, praca pewna, tylko te studia to masakra. Próbuję sobie wmówić, że teraz mam do poprawy te 2 przedmioty, potem jeszcze 3 rok jest trudny (chociaż według znajomych trochę lepszy niż ten 2, więc to mnie pociesza). Dodatkowo jeszcze fakt, że poszłam rok później na studia, teraz jeszcze uwaliłam tą chemię, więc już 2 lata w plecy. . Jakbym chciała iść od nowa od października na studia, to już 4 lata do tyłu. Co prawda na te inne studia bym poszła zaocznie, na pewno już nie na dzienne, bo nie mam na to siły, no ale jednak 4 lata w plecy. Dodać do tego fakt, że jestem na studiach niestacjonarnych, więc za te 2 lata nauki to jakieś 40 tyś. zł plus koszty utrzymania. Szkoda mi nawet pieniędzy rodziców. No perspektywa tego, że praca jest praktycznie pewna bardzo do mnie przemawia, ale no zastanawiam się, jak ja mam się nauczyć tej chemii, która idzie mi opornie. Pójdę na korki do koleżanki z roku, ale no to mi nie da gwarancji, że to zdam. Chciałabym się nauczyć uczyć, bo czasem zwlekam z nauką, albo uczę się nie tego, co trzeba. Albo przykładowo taka organiczna to taki ogrom materiału, że nie mam pojęcia, jak ludzie to zdają. No ale większość to jednak zdaje. Gdybym chciała rzucić tą farmację to bym rzuciła, ale nie chcę, czuję jednak wewnątrz, że to jest to, ale no cały czas się przez to stresuję i denerwuję. Jak chodziłam na zajęcia na tym 3 roku to już było ze mną lepiej, bo weszły przedmioty bardziej biologiczne oraz do wykucia na pamięć, więc tylko technologia postaci leku sprawiała mi trudności a tu? Nie potrafię określić, co gorsze dla mnie. Niby ludzie ze starszych roczników mnie pocieszają, że z chemii to dużo osób spada i to niekoniecznie takich, co nie potrafią (np. ja fizyczną powinnam zdać), bo od tych 2 przedmiotów są trochę niefajni profesorowie, ale no jeśli chcę przejść te studia to muszę to przeżyćTylko jak?