Na wstepie mowie, ze rozmowy nic nie daja. Ciotka stwierdzila, ze nie powinnam pracowac w moim zasadzie poniewaz spadlam o klase spoleczna (pracuje w 4* hotelu na restauracji). Ciotka jest nauczycielka. Studiowalam ale po roku to rzucilam. Zarabiam duzo (dobra firma) na pewno wiecej od nauczyciela. Przegladalam oferty pracy i w sumie natrafilam na jakiegos prawnika atawke mial taka jak moja. Mojemu ojcu soe wydaje ze studia miec musze bo to mi zapewni wszystko i bycie kierownikiem i nic nie bede musiala robic (z doseiadczenia wiem ze tak nie jest, czasem osoba beslz studiow dostaje posade taka jesli tylko sie do niej nadaje). Ojcu sie wydaje ze ja robie tam wszystko i najpewniej to tylko garki (tam kazda osoba jest zatrudniona od czegos. Wg mojej rodziny powinnam byc prawnikiem lekarzem czy jakos wysoko postawiona... Doluje mnie ich psiczenie, czuje sie zle nie chce mi sie juz tam chodzic przez nich. Mam wrazenie ze przez ich gadanie podoba mi sie wszystko po trochu i w sumie nic tak naprawde nawet nie wiem co mialabym studiowac.