Wszystko zaczęło się od tego, że chciałam na Mikołaja psa. Nie jest to jakaś zachcianka na tydzień, jest to świadoma decyzja. Mama mówiła, że będziemy mieć na wiosnę. Wczoraj pokazałam jej psy które mi się podobają. Wszystkie były do oddania za darmo. Jednak mamie nie przypadły do gustu nawet rasowe (alpejski gończy krótkonożny). Pieski nierasowe też się jej nie podobały. Spodobał się jej tylko jeden mieszaniec z border collie. Jej ulubioną rasą jest pekińczyk, podobają się jej też shih tzu. Ja mam jednak odmienny gust. Podobają mi się psy średnie albo duże (około 30 kg). Dzisiaj mama mówiła, że spodobał się jej piesek, którego kiedyś jej pokazywałam (mi też się podobał). Jednak to było już kilka miesięcy temu i tego pieska chyba ktoś wziął, bo ogłoszenie dawno wygasło. Mama mówiła, że potrzebuje szczeniaczka, żeby go sobie mogła wychować. Powiedziała też, że ja nie będę wychowywać tego psa, bo ona będzie to robić. Czy to dobry pomysł, żeby się zgodzić na takiego psa jakiego chce mama i pozwolić jej żeby się nim zajmowała? Chodzi mi o to, że jeśli ona tak bardzo chce mieć szczeniaka to niech go ma, a ja nie będę się wcale nim zajmować ani niczego go uczyć, tylko będzie to robić mama, skoro tak chce. Później jeśli coś będzie nie tak (np. pies będzie nieposłuszny) to będzie mogła narzekać sama na siebie.