Mój wuefiarz chodzi do kantorku i prawdopodobnie tam podpija po kryjomu wódkę. Jak wraca to czuć od niego alkohol a z ust wydobywa się bełkot i ma problemy z wymową niektórych słów. Chciałbym pójść do dyrektorki, ale to mogłoby być odebrane jako donosicielstwo, chamstwo, poza tym nie mam twardych dowodów, poza moimi zeznaniami, nie mam nagrań, a on pewnie butelki z kantorku zabiera ze sobą do domu. Więc obawiam się, że dyrekcja nie uwierzyłaby mi tylko jemu. Ale z drugiej strony nie chcę by uczył mnie alkoholik. Rozumiem, że może mieć problemy, ale problemy ma każdy. Jak jest chory to niech idzie na terapię.