No, Orion ma już prawie pół roku. Cudowny z niego pies. Jak narazie obalił większość stereotypów o husky. Ale jednak ma problem. Wczoraj wyszłam z domu, poszłam na noc do przyjaciółki. Orionek był wtedy na tarasie, więc widział, że wychodzę. Od 3,5 msc, czyli od kiedy jest u nas, nie zdażyło mu się aż tak rozpaczać z powodu czyjegoś odejścia. No, i (zapewne) z tej rozpaczy nasikał u mnie przed pokojem i w salonie. Do mnie jest najpewniej najbardziej przywiązany, to ja go wszystkiego uczę, wychodzę z nim na spacery, bawię się z nim, wyznaczam mu zasady. A, no i czystości w domu nauczył się na prawdę szybko. Bodajże w 2 tygodnie. Noce od momentu wykończenia kojca spędza właśnie w kojcu (głównie po to, aby przyzwyczaić go do przebywania w nim, na wypadek naszego dłuższego wyjazdu, na który nie moglibyśmygo wziąć) ale kojec też wpdowadzaliśmy stopniowo. Na począku rozpaczał niemiłosiernie, a teraz płacze już tylko trochę i jedynie rano. Czy to może być jakiś lęk separacyjny?