- chodź Julka, musimy iść. - wpadła mama, biorąc Julkę za rękę - ale.. jak? Bez wypisu, bez niczego? - spokojnie, rozmawiałam z lekarzami, wszystko już jest dobrze, musimy po prostu szybko lecieć, bo się spóźnię do pracy. Kobiety wyszły niemal błyskawicznie ze szpialnej sali. Przez cały czas Julce towarzyszyło to dziwne uczucie, dzięki któremu nie mogła dostrzec w swojej mamie swojej prawdziwej rodzicielki. Widziała w niej bardziej obcą kobietę, chociaż wygląd i charakter pasował jak ulał. Kobieta ta była identycznie zabiegana, identycznie mało czuła i poważna. Tego nie dało się podrobić, chyba, że ktoś by bardzo dobrze udawał. - Zapomniałam ci powiedzieć, kochanie. Kupiłam nowy samochód, na tamten cały czas narzekałaś, a ja dostałam akurat premię. Podoba ci się? - t-tak, jest śliczny. - dziewczyna zupełnie nie przypominała sobie sytuacji, w której narzekałaby na pojazd, jednak wytłumaczyła to sobie chwilowym zanikiem pamięci. Kobiety wsiadły. Cała droga była usłana krętymi ulicami i nieznanymi budynkami. W powietrzu unosiła się niepokojąca cisza, którą dziewczyna wyczuwała aż nazbyt dobrze. - kurcze, przykro mi, że nie zdążyłaś na matematykę. Przerabiacie teraz bardzo trudny dział, którego nie zrozumie się bez nauczyciela. Chyba będę musiała wziąć ci jakieś korepetycje - mówiła kobieta jakby do siebie, pusto wpatrując się w drogę przed nią. - a pamiętasz, jaki to dział? - zapytała dziewczyna, chcąc przetestować kobietę. - funkcje, prawda? Uśmiech kobiety zmył z Julki wszelkie wątpliwości. Nie mogła pozbyć się wyrzutów sumienia, przypominających jej, że uznała swoją mamę za obcą kobietę. Podróż mijała w przyjaznej atmosferze. Podczas jazdy kobiety nie rozmawiały zbyt dużo. Cały czas było słychać na przemian rozmawiającą przez telefon mamę Julki, oraz sam telefon dzwoniący niebywale głośno. Koniec drogi. Samochód zatrzymał się przed ogromnym budynkiem, wyglądającym jak pałac. Mroczny, kamienny pałac. Zaraz obok nie było nic. Tylko szeleszczące drzewa i trawa w towarzystwie lekkiego deszczu, zdawały się być kadrem z jakiegoś dreszczowca. Nagle do Julii zadzwonił telefon. W kontaktach numer ten figurował jako... Mama. Morze paniki zalało nic nie wiedząca dziewczynę. Drżącymi rękami wzięła telefon, żeby go odebrać. - H-halo? - dziewczyna wysiadła z samochodu, żeby kobieta nie słyszała rozmowy - gdzie jesteś? Byłam u pani lekarz, nie masz jeszcze wypisu, a nie ma cię w sali. - Mama?... Nagle coś twardego uderzyło dziewczynę w głowę. Julia straciła przytomność, widziała tylko przebłyski, w których kilku mężczyzn niesie ją w kierunku nieznanego budynku.