Wbijanie niby niewinnych szpileczek to cacy, ale jak ktoś powie, co naprawdę myśli, jakby gorzkie to nie były słowa, ale prawdziwe, to nagle każdy ma ból odwłoka, bo nie wolno tak mówić. Pffffffff. Dokuczanie czy naprzykrzanie się nigdy nie sprawiało mi żadnej przyjemności, ani nawet tak nie robiłam bez powodu - w odwecie owszem. Natomiast to, że potrafię powiedzieć, że nie jest mi szkoda kogoś, bo miał śmiertelny wypadek na schodach pod wpływem nietrzeźwości, a nawet zadowala mnie ten fakt, bo za życia był świnią albo pociesza mnie to, że jakąś mendę i tak czeka marna przyszłość, bo sprawiedliwości będzie zadość, to nagle ja jestem be i ojojoj, bo nie wolno tak nawet myśleć :x Co to jest za system wartości? Słowa mają wyższą wagę od czynów?