Czy psychologowie płakali kiedyś w swoim dorosłym życiu?Jeśli tak, to kiedy ostatnio i dlaczego?Jak często im się to zdarza, z jakich zwykle powodów, w jakich sytuacjach/okolicznościach zazwyczaj o ile w ogóle zdarza?Czy z racji tego, że wykonują taki zawód, potrafią sobie przetłumaczyć wiele rzeczy, także te trudne, dzięki czemu nie ronią łez?Czy jednak ich łzy pojawiają się tylko w ekstremalnych sytuacjach, takich jak np. śmierć bliskiej osoby, choroba w rodzinie, zdrada partnera/rozstanie z nim etc.?Jeśli tak, to w samotności, czy przy innych również?Czy u każdego człowieka pracującego w tym zawodzie wygląda to tak samo, niezależnie od jego wieku, płci, osobowości, poglądu na świat, stopnia wrażliwości, aktualnej sytuacji życiowej, doświadczenia życiowego itp., itd.?Jak myślisz?Dlaczego tak uważasz?Jesteś optymistką/stą, realistką/stą, czy pesymistką/stą?Ile masz lat i jakiej jesteś płci?Uzasadnij. Cenię sobie sensowne i rozwinięte odpowiedzi.Chamskie odpowiedzi od razu będą usuwane.