Postaram się to wszystko opisać jak najkrócej, ale pewnie i tak wyjdzie długie. Więc generalnie zaczęłam w tym roku szkolnym trzecią klasę szkoły zawodowej (albo już teraz raczej branżowej). Uczę się na kucharza, jednak jest to kierunek zupełnie nie dla mnie. Dlaczego więc taki wybrałam? Otóż mieszkam w dość małej miejscowości i nie było tu wielu szkół oraz zawodów. W gimnazjum nie uczyłam się super, więc wiedziałam, że liceum i technikum odpadają, zresztą i tak nie dałabym tam rady. Wybrałam moją obecną szkołę głównie dlatego, że jest małą szkołą, a nauczyciele są wyrozumiali. Niestety zmagam się z dość zaawansowaną fobią społeczną oraz depresją, dlatego wiem, że po prostu nie było co wybierać się do szkoły z dużą ilością ludzi czy do bardziej wymagającej, bo po prostu nie poradziłabym sobie. Niestety większość zawodów w tej szkole to zawody, które pasują raczej chłopakom (typu mechanik, elektryk itp.) Zawodów, których jako tako jeszcze mogłabym się uczyć było naprawdę niewiele, a jak już jakiś wydawał mi się całkiem w porządku to nie było odpowiednich zakładów w których mogłabym odbywać praktyki - znajdowały się zbyt daleko od mojego miejsca zamieszkania, nie chcieli przyjmować już więcej praktykantów itp.Więc stało się tak, że wylądowałam na kucharzu. Wzbraniałam się przed tym, bo do gotowania i przesiadywania na kuchni nie nadaję się w ogóle, odrzuca mnie to. Do tego jestem wegetarianką i nie lubię obcować z mięsem, niestety tak jak już wspominałam mieszkam w małym mieście i nie ma tu restauracji wegetariańskiej, która przyjmowałaby praktykantów. Na całe szczęście praktyki na które trafiłam i tak były jednymi z lepszych na które trafić mogłam. Była to dość mała restauracja, z małą ilością pracowników, czyli dla mnie idealnie. W pierwszej klasie to wiadomo, że głównie zmywak i sprzątanie, za wiele nie miałam możliwości się nauczyć. Niestety, gdy szłam do drugiej klasy restauracja przeniosła się, połączyła się z inną i z tego powstał jeden lokal, duży lokal w którym pracuje łącznie ponad 100 osób. Ogólnie nie było możliwości żebym tam wytrzymała na kuchni. Dużo nieznajomych mi ludzi, tłok, każdy każe robić mi co innego. Nie potrafiłam się odnaleźć, już pierwszego dnia dostałam ataku paniki i uciekłam. Na szczęście opiekunka praktykantów znała moją sytuację i była na tyle dobra, że pozwoliła mi póki co zajmować się po prostu zmywakiem, żebym nie musiała być na kuchni. Tutaj przechodzimy do sedna sprawy. Gdy zaczynałam tą szkołę egzamin czeladniczy nie był obowiązkowy. Pomyślałam sobie 'okej, te trzy lata dam radę się przemęczyć, przynajmniej nie skończę na gimnazjum, a jako kucharz i tak pracować nie będę'.Niestety właśnie jakoś w ostatnich latach egzamin ten stał się obowiązkowy i z tego co wiem podejście do niego jest wymagane, by ukończyć szkołę. O ile etap pisemny i ustny jakoś dałabym radę przejść, gdybym się odpowiednio przygotowała, o tyle etap praktyczny jest dla mnie po prostu nie do przejścia. Wiem, że nie ugotowałabym żadnego z zestawów na tyle dobrze, by zdać, a już na pewno nie dałabym rady tego zrobić, gdy byłabym pod obserwacją egzaminujących. Po prostu czuję w sobie wewnętrznie, że nie dam rady. Niektóre zestawy dań są jeszcze do przejścia, ale niektóre są bardzo skomplikowane. Niestety nie jestem przecież w stanie przewidzieć, który z tych zestawów wylosuję. Nie mam możliwości nauczenia się wszystkiego na moich obecnych praktykach, bo tak jak już wspominałam nie wytrzymałabym psychicznie, a poza tym i tak gotują tam może jeden czy dwa z tych wszystkich zestawów możliwych do wylosowania na egzaminie. Nie będę też zmieniała praktyk, w trzeciej klasie nie ma już sensu tego robić, a i tak nie znalazłabym żadnych innych. Naprawdę chciałabym skończyć tą szkołę, by mieć chociaż wykształcenie zawodowe, a nie gimnazjalne. Równocześnie jednak bardzo wątpię, że zdam egzamin. Bez sensu byłoby też chodzenie ten rok do szkoły tylko po to żeby później i tak jej nie ukończyć z powodu niezdanego egzaminu. Byłby to po prostu stracony rok, ponieważ jestem już pełnoletnia i mogłabym pracować. Oczywiście wcześniej zrobiłabym kursy w interesującym mnie zawodzie. Tyle, że zostałabym z wykształceniem gimnazjalnym. Nie wiem czy po gimnazjum, nawet z kursami znalazłabym pracę, a z pewnych powodów bardzo zależy mi na tym by jak najszybciej jakąś znaleźć. W tej chwili po prostu nie wiem jaka opcja byłaby dla mnie lepsza. Teraz wiem, że popełniłam w tym wszystkim trochę błędów. Gdybym wiedziała, że skończy się to w taki sposób, to te dwa lata temu może spróbowałabym wymyślić to wszystko inaczej i próbowałabym zdobyć wykształcenie w jakikolwiek inny sposób. Niestety teraz to mogę sobie tylko gdybać, stało się i tyle. Co do samej szkoły to żadnych zastrzeżeń nie mam, gdyby była to zwykła szkoła bez praktyk i egzaminu czeladniczego to spokojnie bym ją ukończyła. Odkąd do niej poszłam zaczęłam mieć dużo lepsze oceny, nie są może najlepsze, ale nie mam już problemów z nauką.