Od wczoraj w głowie siedzi mi pytanie które jest wprost natrętne.Gdy byłam mała zawsze chciałam mieć chłopaka. Od bodajże czwartej klasy co roku miałam innego krasza. Aż w 7 klasie poznałam najlepszego chłopaka pod słońcem po paru miesiącach przyjaźni zostaliśmy parą ale związek nie przetrwał. Zawsze gdzie nie wyszłam zawsze musiałam obaczaić jakiegoś przystojnego chłopaka a potem snuć marzenia z nim związane. Ogólnie byłam marzycielką co do związków. Aż do wczoraj kiedy weszłam na omegle i napisała do mnie dziewczyna co jest lesbijką. Zadawała mi dziwne pytania takie jak "czy lubisz ssać cycka" po tych pytaniach rozłączyłam się z nią i zaczęłam się dziwnie czuć. Jak miałam dzisiaj iść z koleżanką na festiwal to poczułam taki dziwny wstręt . Na festiwalu nie obejrzałam się na żadnego chłopaka bo czułam wstręt. Nigdy nie pociągały mnie dziewczyny a pary homoseksualne tym bardziej mnie brzydziły.Dodam że wczoraj w nocy się rozpłakałam bo" ja nie chcę być lesbijką " ,a co będzie jak zakocham się w kobiecie?" . Naprawdę nie chciałabym być lesbijką. To pytanie czy ją jestem pojawia się nagle w mojej głowie i musze z tą myślą walczyć. W przyszłości chciałabym mieć rodzinę dzieci i wogule ale nawet do tego zaczynam czuć wstręt. Boje się że przez to że będę lesbijką nie założę rodziny. Już zaczynam myśleć czy ja przypadkiem nie mam nerwicy.
Czy mi to przejdzie?Chyba nie byłabym w stanie być z dziewczyną bo bym się zle czuła