ok zaczeło sie od tego że moje psy w upał uwielbiają siedzieć pod samochodem (mieszkam na wsi i mama dosyć duże podórko jak cos) moja mama bardzo się śpieszyła i biegla do samochodu nie patrząc czy piesek jest pod samochodem i tak się stało że przejechała mu po nodze wraz z bratem doszlismy do tego że ta noga jest złamana i tzreba jechać do weterynarza lecz mój tata stwierdził że nie trzeba bo noga pewne nie jest złamana a jak już to prędzej czy puzniej mu się ta noga zrośnie godzinę czy dwie po wypadku mój piesek się schował wiec zaczeliśy go szukać pojakiejś godinie szukania znależliśmy go w garażu pod namiotemnastępnie siedział sobie tam my dawaliśmy mu jedzenie i normalnie jadł nie pił za dużo gdzy zaczeło się zciemniać stwierdziłamże pujdę spać przed tym pomodliłam się do boga bo juz nie mogłam patrzeć bo wiedziałam że cierpi i go ta noga boli nie spałam przez całą noc i ok 4:00 poszłam do niego zeby sprawdzić czy wszystko ok gdzy wyszłam na dwó leżał sobie na trawie(tu zaznacze że chodziła ale tą noge tyrzymał w powietrzu) do god 13:00 wszystko było ok o ok 13:30 mój rat wszedł do mojego pokoju żeby się mniie spytać gdzie jest maniek (tak miał na imię ten pies) byłam zaskoczona bo wydawało mi się że jest albow garażu albo gdzieś na trawie lezy lecz nie było go nigdziw.Teraz jest godzina18:23 nie ma go nigdzie przeszukaliśmy całe podwórko bylismy nawet za drogą i za stodołą i nigdzie go nie ma boje się że znajdę go gdzieś w krzkach nierzywegomyslicie że od złamanaej nogi mół ?umrzeć prosze odpowiedzcie mi bo się martwię :((dodam jeszcze że piesek ma ponad rok i zgóry rzepraszam za błędy ale mam dyslekcję\dysortogrfię nwm jak to się mówi.