Kiedyś poszedłem do fryzjera podciąć długie loki, obsługiwała mnie miła młoda fryzjerka, byłem u niej wówczas raz jedyny. Pewnego dnia po paru miesiącach od wizyty stałem na przystanku przy tym salonie, a tam ta fryzjerka przymierzała się do wyjścia z autobusu, żeby pójść w stronę salonu i zacząć pracę, po czym nagle na mój widok prawie odskakuje z lękiem od drzwi wyjściowych i jedzie przystanek dalej, gdzie z kolei bez sensu wraca się o ten przystanek w kierunku salonu, zobaczyłem to z autobusu, do którego potem wsiadłem. Wyglądało, że koniecznie nie chciała mnie spotkać