Bo ja miałem taką dziwną i niewytłumaczalną naukowo (nie znalazłem nawet żadnej hipotezy) sytuację, że w podstawówce i gimnazjum no miałem ogromną chorobę lokomocyjną jazda samochodem i autobusem była praktycznie niemożliwa, nawet 30 minutowy przejazd 18 km odcinka kończył się zawsze zawrotami głowy/ogromnym bólem brzucha i w 80% przypadkach wymiotami, więc mało najeździłem się na wycieczki szkolne. I gdy poszedłem do liceum, które było te właśnie 18 km ode mnie to musiałem jednak zacząć jeździć tymi autobusami i niewiadomo kiedy i po jakim czasie myślę, że to była kwestia miesiąca, te wszystkie objawy jak ręką odjął tylko raz na jakiś czas ewentualnie odczuwałem lekkie zawroty głowy bez zbierania się na wymioty, a już całkowicie wszystko ustało po tym jak robiłem kurs prawa jazdy.Teraz mógłbym jeździć 24h/7 autobusem po największych wybojach i nic nie odczuwam, powiedźcie mi jak to jest możliwe, że tak nagle choroba lokomocyjna ustała, skoro do 16 roku życia była w najostrzejszym z możliwych postaci? Czy ktoś z Was też miał taką sytuację, że jak zrobił prawo jazdy albo zaczął regularnie jeździć autobusami to też mu przeszła ta choroba? Spotkaliście się kiedyś z jakimś naukowym wyjaśnieniem tego?