Ugryzło mnie w życiu trochę kleszczy. Za dzieciaka ganiałem po łąkach, lasach, krzakach - wiecie, beztroskie dzieciństwo.O kleszczach też nikt wtedy nie słyszał. No czasem pies je łapał. Ale by człowiek?Pierwszego kleszcza którego złapałem na sobie (dokładnie to były dwa w ciagu 2 tygodni to było ponad 30 lat temu. Dostałem kilka tygodni po drugim kleszczu rumienia. Z tym że kleszcza złapałem na łydce a rumień był na udzie drugiej nogi. Wtedy nawet u lekarza byłem co to jest. Lekarz też nie potrafił pojąć co to może być. Pytał o owady. Szukał miejsca ukąszenia. Rumień nie przemieszczał się, nie swędział. Ale wygladał (jak dzis to wiem) jak klasyczny rumień. Był ogromny (ok. 9-10 cm średnicy). I bardzo szybko znikł. Też bardzo szybko się pojawił.Minęło ponad 30 lat. Zadnych objawów boreliozy nigdy nie miałem. Żadnych problemów ze zdrowiem. Niemniej pamietać trzeba iż w owych czasach każdą prawie chorobę lekarze leczyli antybiotykami. Kilka razy w roku je dostawałem choć chorowity nie byłem. Może to dlatego?Ostatnio antybiotyki brałem ok. 20+ lat temu, wtedy chyba też ostatnio się leczyłem (z zapalenia płuc zresztą). Od tego czasu tylko dermatolog (alergia skórna po tym jak wspołpracownik popełnił błąd i rozlał mi coś na dłonie) czy dentysta. Ale to sie nie liczy ;)A może po prostu ludzie panikują. Bo jak czytałem badania to do końca nie wiadomo nawet jakie jest prawdopodobieństwo zarażenia się boreliozą od kleszcza-nosiciela.Co sądzicie? Zachoruję w końcu na tę boreliozę?