Macierewicz, który unieważnił przetarg na francuskie Caracale po ok. 268 milionów zł za sztukę twierdził że sa najdroższe na świecie i Polski nie stać na nie, a cały przetarg jest ustawiony. Tylko że gwarantował on tzw. offset, czyli inwestycje w polski przemysł a śmigłowce miały być składane w Łodzi i tam serwisowane. Śmigłowców miało być 50, co wystarczyłoby i dla armii i do szkoleń i do ratownictwa morskiego, które w tej chwili praktycznie nie istnieje. A co zrobił PiS? Kupił bez przetargu ledwo cztery śmigłowce po (UWAGA!) 412 milionów złotych za sztukę! I to bez żadnych dodatkowych zobowiązań, jeśli nie liczyć opcji montowania tapicerki przez polskie firmy. Śmigłowce sa faktycznie wypasione, ale cztery maszyny kupione za gigantyczną kwotę nie załatwiają niczego. Jeden zwykle służy do szkoleń, drugi jako magazyn części zamiennych, czyli operacyjnie działają tylko dwa. Śmigłowce są w wersji morskiej ale żaden z nich nie wyląduje na polskim okręcie (a Caracale mogły) Super, nie? Kto bogatemu zabroni mieć kaprysy? Trybunał stanu to mało dla takich złodziei!