Co jeśli tak na prawdę świat który nas otacza rzeczywiście został stworzony przez Boga a przyroda (czyli np. biologia, fizyka, matematyka <naciągając> i inne elementy z nią związane) zostały stworzone przez Pana naszego jako pewna forma aparatury która ma za zadanie zarządzać rzeczami/zjawiskami itp. które się dzieją nie tylko na ziemi ale i na przykład w kosmosie? Co jeśli my ludzie "zuwielbieni" Przez stwórcę świata jesteśmy tylko jakimś swego typu symulatorem który ma za zadanie sprawdzenie czy dany system dobrze działa albo jak się odnajdują w nim inteligentniejsze osobniki/jednostki i będą coś czyniły w cyklu ulepszenia jego <systemu> albo jakiejkolwiek zmiany (choćby wprowadzenie ekonomi/polityki jako uporządkowanie ludzkiego bytu materialnego/zachowawczego) albo inne rzeczy które by się łączyły z aktualnym systemem albo go wykorzystywały do tworzenia nowych (jeszcze przez nas nie znanych) rzeczy?Zastanawia mnie kwestia czy Bóg może ingerować w naukę żeby dać nam jakieś ślady świadczące o istnieniu swoim (np. gwiazda betlejemska która rzekomo jest kometą, wybuchem supernowej lub jakąś koniunkcja planet albo 10 plag egipskich jako następstwo konsekwencji zjawisk w przyrodzie - chociaż niektóre z nich). Może jakoś maczał w tym palce by pod pretekstem (aktualnie) "nauki" go zauważono?Z cyklu przemyślenia na nudnym wykładzie.. xd Zapraszam do dyskusji wierzących i ateistów jak i zainteresowanych i ignorantów.A poza tym Witam wszystkich serdecznie :)