Ostatnio jest bardzo "ładna" pogoda. Jest słonecznie, ciepło, wszyscy i wszystko budzi się do życia. Na pole wychodzi coraz więcej osób. Ja natomiast, gdy tylko patrzę przez okno mam ochotę zamknąć się w jakimś pomieszczeniu bez okien, bez światła i przeczekać przynajmniej do jesieni. Fakt, nigdy nie przepadałam za latem, głównie chyba ze względu na ilość ludzi. Jednak mam też z tego okresu mnóstwo fajnych wspomnień, które do niedawna zawsze w okresie wiosenno-letnim napełniamy mnie nadzieją i pozytywną energią. Teraz znienawidziłam wogóle światło, a przede wszystkim naturalne. Jak już muszę wyjść, to zasłaniam się kapturem najbardziej jak mogę, a mój humor robi się strasznie negatywny. Jakoś tak strasznie mi smutno, gdy patrzę na ten radosny, kwitnący świat. Przepełnia mnie strach, smutek, złość itp. Co z tym zrobić? Mieliście kiedyś coś podobnego..?