Przyznam, że w Boga nie za bardzo wierzę, do kościoła chodzę tylko jak trzeba. Na religii nie robimy nic sensownego, bo albo przepisujemy podręcznik do zeszytu, albo kłócimy się z księdzem. Księdzem, który na każde sensowne pytanie o wiarę lub tematy kontrowersyjne czyli np związki homo odpowiada zawsze jednym i tym samym argumentem - BO TAK. Przyczepia się też do mnie o moje towarzystwo, ze zadaję się z inną klasą a nie swoją. Nie wiem w czym mu to przeszkadza, ale on naprawdę jest upierdliwy. Na każdej lekcji pyta się czy biliśmy w kościele, a kiedy odpowiadam że nie, to robi nam wykład o tym, że zyjemy bez Boga. Nie chcę chodzić na te lekcje bo to tylko strata czasu, zamiast tego chodziłabym na etykę, a to jest o wiele ciekawszy przedmiot. Rozmawiałam z rodzicami już nie raz ale nie chcą sie zgodzić bo za rok mam bierzmowanie, a po za tym ,,wszyscy chodzą to ja też muszę", ,,my też chodzilismy na religię" , ,,przecież żyjemy w tej wierze"...