Jestem w 3 technikum, zostało mi jeszcze 1,5 roku do ukończenia szkoły. Ekonomik. Ta szkola od samego początku przyprawiała mnie o łzy, ale myślałam , ze to sie zmieni, że to przejściowe . Cierpie też na depresję, co tylko wszystko jeszcze bardziej nakręca. Z klasą jesteśmy sobie obcy, przez całe 3 lata zamieniłam z nimi góra... 9 zdan, serio. Mam dwójkę znajomych i tylko z nimi trzymam, ale też nie jest to coś na zasadzie spotkajmy się po szkole i chodźmy na browara. Jednak głównym powodem dla którego miarka się przebrała i po prostu nie wytrzymuje w tej szkole jest matematyczka, ale nikomu nie mogę powiedzieć bo raz, że skarżenie jest po prostu zalosne a dwa już raz ktoś na nią nagadal wychowawcy, ona się dowiedziała i gnębiła calą klasę, teraz zrobiła się nawet znośna, ale dla klasy, bo dla mnie nie potrafiłaby odmówić sobie okazji do zmieszania mnie z gównem. Mam słabe oceny, same jedynki, ale wykazuje chęci by poprawiać. Nie będę już pisać co dokładnie się dzialo, ale na KAZDEJ lekcji zawsze o coś się do mnie doczepi, zawsze coś sobie znajdzie by na mnie nagadac. Podeszlam do niej bo chciałam poprawiać sprawdzian, ona na mnie nawrzeszczala, że po co jej truje dupę. W końcu pozwolila mi pisac, ale z kilku tematow gdy ja zapytałam czy to też muszę pisać, bo tego nie było w zakresie to ona że co ja sobie wyobrażam że nie umiem, a chce pisać i że jej niby dyktuje co ma być na sprawdzianie. Gdy ja jej powiedzialam, że przecież mogę to pisać bo to także umiem to ona, że SIE UNOSZE i już cały monolog jaka to ja jestem bezczelna niczego nie potrafię i i tak na pewno będę mieć jedynkę bo nie potrafię. dzisiaj calej klasie sprawdziła kartkowki i wpisała oceny tylko nie mi, a w końcu napisałam dobrze i powinnam mieć dobrą ocenę. I tak to się ciągnie...a ja mam coraz bardziej dosyć. Często bierze mnie do tablicy i rozwiązuje za mnie całe zadanie chociaż ja i tak je potrafię i często nawet obliczam szybciej niż ona, ale ona i tak specjalnie będzie ze mnie robiła idiotkę, przecież nic nie potrafie... Jak rzucę szkole to mogłabym iść zaocznie do liceum i pracy, ale czy warto? A może zostać w tej szkole gdzie tylko narobilam sobie problemów psychicznych?