Generalnie z radzeniem sobie ze stresem nigdy nie miałam problemu, zawsze miałam na to opracowane jakieś tam działające sposoby, nie wpływało to na mnie fizjologicznie, a psychologicznie było różnie, czasem dawało kopa, czasem mnie blokowało. Generalnie nie narzekałam.Ale ostatnio weszłam w jednej konkretnej sytuacji (szkolnej) na wyższy poziom stresu, taki, że kompletnie straciłam nad sobą panowanie, przez kilka dni jeszcze byłam normalnie chora ze stresu. Dzisiaj to samo, w sytuacji, która była nawet łagodniejsza, chociaż z tą samą osobą, a nawet bardziej, po prostu 0 panowania nad sobą, było mi niedobrze, nie jadłam od tej pory nic poza jakimś ciastkiem i do wieczora nie sądzę, żeby miało się to zmienić, nie piłam, cała się trzęsłam i płakałam, po prostu fizyczna i psychiczna rozsypka.Co do samej sytuacji, jest hm, specyficzna i zdecydowanie nie fair wobec mnie (osoba, o której piszę, nie miała prawa pozwalać sobie na takie zachowanie), ale jakby nie mogę sobie pozwolić na niechodzenie na ten przedmiot do końca roku. A aktualnie stresuje mnie w ogóle sam widok tej osoby. W poniedziałek mam jakby decydujące starcie i nie chcę na nim spanikować, bo to skończy się dla mnie tragicznie, ani go potem znowu odchorowywać.