Biuro rzeczy znalezionych, to pierwsze, co przychodzi mi do głowy, bo w dzieciństwie o takim czymś słyszałam, ale nigdy nie zdarzyło mi się, żeby z tego korzystać lub chociażby dowiedzieć, gdzie takie biuro jest...Ale do rzeczy...Trafiam czasem na fejsie na zdjęcia kluczy, obrączek z grawerem, dokumentów, np. prawo jazdy, kartę do bankomatu... Są tam nazwiska, dane tych ludzi, no i zastanawiam się, gdzie Wy szukalibyście swojej zguby? jak szukalibyście właścicieli znalezionych rzeczy?Ja dzisiaj zostawiłam torebkę w kościele, po mszy rozmawiałam na parkingu z przyjaciółką, bo było jeszcze nabożeństwo dla pewnej grupy, potem z rodzinką pojechałam na cmentarz i czekając w samochodzie zorientowałam się, że nie mam torebki, ....Szybko brrrrrrrrrrrrruuuuuuuuuuummmmmmmmmmmm, zawracam i wpadam do kościoła, stoi sobie grzecznie na ławce... Stresik był, bo po pierwsze, było tam kilka ładnych stówek, moje dokumenty, wszystkie karty, no i bałagan, jak to w damskiej torebce...O kradzieży najmniej myślałam, bo w takim miejscu, w dość znanym środowisku, raczej nic by się nie stało, myślę, że zadzwoniłby pan kościelny lub ksiądz, z wiadomością, że torebka jest. Dobrze się znamy.Myślę, że jeżeli nie jesteśmy w stanie znaleźć właściciela, to powinniśmy zgłosić zgubę w miejscu, gdzie ją znaleźliśmy (np. kościół, przychodnia, sklep, poczekalnia...) lub zgłosić zgubę na policji. Ja zaniosłam kiedyś na policję portfel z dokumentami, a innym razem znając właściciela zadzwoniłam do jego brata, żeby odebrał portfel na stacji benzynowej. Facebook też ma niesamowitą siłę, bo w krótkim czasie jesteśmy w stanie komuś pomóc.A gdyby to Wasze zguby wystawiono na fejsie?