Wśród wszystkich znanych nam gatunków to człowiek jest uznawany za rasę dominującą. W swojej ignorancji uznajemy się za rasę najmadrzejszą na świecie, przy jednoczesnej krótkowzroczności. Owszem jesteśmy gatunkiem dominującym, ale tylko na tej kulce zwanej ziemią. Moim zdaniem kompletnym idjotyzmem jest nazywanie nas jedynym życiem w całym wszechświecie, bo w sumie jeśli chodzi o przestrzeń poza naszą planetą to wiemy tylko tyle że nic nie wiemy. Naukowcy sami przyznają że nie mają pojęcia jak wielki jest wszechświat. A teraz zadam pytanie trochę z przymrużeniem oka. Co się stanie z wielką wiarą w potęgę gatunku ludzkiego, kiedy okażemy się zwykłym wirusem lub bakteria na krawędzi wielkiego kosmicznego sedesu?