Wiadomo, pierw W-F, potem jakieś ruch ale zwykle już żaden. Dorastamy i szczytem naszych starań staje się rower i basen. Jeśli basen to brodzenie w miejscu, jeśli rower to do lasu i z powrotem. Snoby tłoczą się na górskich stokach albo wynajmują halę squatcha. Reszta masy zapisuje się do klubów fitness i na siłownię.Znudzona tym wszystkim kilka lat temu wróciłam na łyżwy i do gry w badmintona. Na lodowisku jestem ja i ... dziecio-młodzież. Wyglądam jak pani ze swoją klasą . Młodsi ode mnie uważają że już są za starzy na łyżwy, sanki a także taniec. Nie ma mowy żeby ktoś po studiach, nie będąc w żadnym klubie umówił się na siatkówkę czy koszykówkę, sama mogę sobie iść, pograć z dziećmi, może mnie nie wykopią za boisko . Na sankach też sama mogę, tak jak na gokartach :)) Potem tylko te szydercze uśmieszki pt. " Ona nie wie ile ma lat, więcej niż 18 i że to już nie wypada ? " Przypomniałam sobie że uwielbiałam ping-ponga. Ostatnio grałam w zakładzie pracy w którym była służbowa hala, jakieś 6 lat temu wiec postanowiłam znaleźć w mieście stół, wynająć go i iść grać. Nie wiem co to będzie . Pewnie będą patrzyć jak na dinozaura, w dodatku kobieta (!) obym tylko kamieniem nie dostała. Taka sytuacja.