Kolega chciał postawić mały drewniany garaż. Na zdrowy rozsądek kilka słupów, trochę desek i stoi. Według przepisów potrzebny wypis z planu zagospodarowania przestrzennego, z ktorego wynika że bez pozwolenia nawet toy toya postawic tam nie można. Do tego trzeba mapkę u geodety zrobić i plan szopy nanieść na tą mapkę. I w końcu dochodzimy do momentu gdzie szopa warta 2000 zł dochodzi do kwoty minimum 8000. Gdzie tu sens gdzie logika?