Dziś 7 rocznica śmierci. Nie przepadam za martyrologią cmentarną, ale stwierdziłam, że każdy powód dobry do wspomnienia akurat jej osoby. Cudownie bawiła się słowem, z niezwykłą lekkością, ale też wirtuozerią. W kilku wersach potrafiła ująć sedno sprawy. Noblistka, która z uwagi na konieczność licznych wystąpień i przemówień, tą prestiżową nagrodę uważała za tragedię. Choć inni np. S. Lem, twierdzili, że jej się po prostu należała i miałniezaprzeczalną rację! Jedyna w swoim rodzaju miłośniczka kotów, papierosów i skrzydełek z KFC, stawiająca przyjaźń na piedestale - i za to ją kocham najbardziej.... Uznawana za Piotrusia Pana w spódnicy i narzeczoną Gołoty. Lubiąca ludzi, ale stroniąca od kochania ludzkości. Sentymentalna wobec kiczowatych przedmiotów i atechniczna. Kobieta nietuzinkowa, z ogromem humoru sytuacyjnego i na własny temat. O swojej śmierci żartobliwie napisała: "Tu leży staroświecka jak przecinek autorka paru wierszy. Wieczny odpoczynek raczyła dać jej ziemia, pomimo że trup nie należał do žadnej z literackich grup. Ale też nic lepszego nie ma na mogile oprócz tej rymowanki, łopianu i sowy. Przechodniu, wyjmij z teczki mózg elektronowy i nad losem Szymborskiej podumaj przez chwilę". Znacie, lubicie?