Jestem na farmacji, na 2 roku. Chciałam iść na te studia, by mieć dobry zawód, dodatkowo mnie zawsze interesowało pomaganie innym i dbanie o zdrowie.Na pierwszym roku mieliśmy większość przedmiotów na wykucie, czyli np botanika, anatomia, biologia, fizjologia i z tego też mieliśmy egzaminy. Chemię też mieliśmy tylko jedną i to organiczną, czyli też typowa pamięciówka. Teraz jestem na 2 roku i większość przedmiotów to obliczenia: matma, fizyka, chemia. Ja z obliczeń byłam zawsze słaba. O ile rok temu może nie byłam geniuszem, ale nie miałam zbyt wielu poprawek, egzaminy jakoś zdałam, to w tym semestrze mam 3 egzaminy, w tym do jednego już jestem niedopuszczona, do drugiego prawdopodobnie nie będę, 3 egzamin to taka formalność bardziej.Kilka razy w tym semestrze miałam już załamanie. Stwierdziłam, że się do tego nie nadaję, że ja lubię pamięciówkę, więc powinnam iść na jakąś uczelnię humanistyczną- tam jest głównie nauka na pamięć.Tutaj mimo mnóstwa wysiłku i nauki czuję się jak jakiś debil. Nawet poważnie rozważałam, żeby to rzucić, bo się nie nadaję, ale moja kuzynka, która też studiuje farmację, tylko jest już na ostatnim roku, trochę mnie podniosła na duchu, bo powiedziała, żeby się tak nie denerwować, że skoro rok temu mi szło nieźle, to znaczy że chwilowy kryzys, że to są tylko nauki podstawowe a od 3 roku zaczynają się bardziej pod zawód typu mikrobiologia, farmakologia i tam jest dużo nauki, ale obliczeń praktycznie w ogóle nie ma a jak są to jakieś bardzo podstawowe- tak mówiła. Dodała jeszcze, że te 2 egzaminy, z których nie jestem dopuszczona to takie przedmioty, na które ludzie narzekają i z których lubią męczyć, ale ostatecznie wszyscy zdają. Dodatkowo sporo ludzi ze starszych roczników mówi, że te studia są do przejścia, tylko trzeba psychicznie wytrzymać.Ja wszystko rozumiem, ale takiego doła jak w tym semestrze to ja dawno nie miałam. Czasem mam dosyć wszystkiego i nawet nie mam siły się uczyć, bo czy się uczę czy nie to efekt jest ten sam i wysiadam już, czuję się okropnie, bo nauka zawsze dla mnie była ważna. Myślałam, czy by tego nie rzucić, ale z drugiej strony nic więcej mnie nie interesuje, ani z uczelni (tylko lekarski, ale na niego się nie dostałam) ani inne kierunki spoza uczelni medycznych. Tak więc nie mam wyjściaMoja ciocia jest pielęgniarką i powiedziała, że do jednego z lekarzy ogólnych w przychodni przychodzi dziewczyna, której lekarz przepisuje psychotropy. Dziewczyna studiuje stomatologię, więc równie ciężki kierunek i przychodzi podobno po te leki od początku studiów, a jest już chyba na 3 albo 4 roku. Tak więc chyba to jej pomaga. Nic więcej nie wiem, bo cioci nie wolno mówić na ten temat.Z drugiej strony mój lekarz ogólny kiedyś mi tłumaczył, że psychotropy są złe dla organizmu, bo otłumaniają człowieka, człowiek może odpływać i nie mieć kontaktu z rzeczywistością (osobiście znałam taką osobę z depresją, która brała leki i jak się do niej coś mówiło to ona jakby nie kontaktowała co się do niej mówi)Nie wiem kompletnie co robić. Mam strasznego doła, zero sił i motywacji, nie chce mi się spotykać nawet ze znajomymi. Nie wiem co mam robić