Znajoma na urodzinach dzisiaj mi powiedziała, że jej kolega, który chodził do tej samej szkoły co ja powiedział, że podobałam się rzekomo chłopakom ale patrzyłam na innych z byka. Wiem, że tak mam ale to z powodu nieśmiałości i wręcz fobii do mężczyzn. Jedno co zauważyłam co mnie jeszcze bardziej wpędzało w niezręczność to ich zachowanie przy mnie. Tak jakby nie chcieli ze mną rozmawiać albo nie wiedzieli o czym. Po prostu tragedia... Bo jeszcze, że ja jestem przy nich sztywna i onieśmielona to jeszcze takie ich milczenie i nie zagadywanie do mnie powoduje, że się jestem jeszcze bardziej spięta. Bo jak byście się czuli jakby ktoś przy innych się uśmiechał, żartował i dużo rozmawiał a przy Was zachowywał się tak jakby się było persona non grata? To tak wygląda, że jak próbuje zagadać do takiego faceta w towarzystwie to on odpowiada zdawkowo albo się patrzy na mnie jak na kosmitę. Kiedyś nawet po kilku kielichach na weselu kuzynki z takim jednym rozmowa w ogóle nie szła. Była wręcz absurdalna bo rozmawialiśmy (na weselu, kur..a) o politykach i partiach. Jeszcze, że samo bycie sam na sam z facetem mnie stresuje to jeszcze obawy, że właśnie tak będą się zachowywać i będzie jeszcze bardziej niezręcznie.