Chodzi o dopuszczalną temperaturę samego urządzenia w czasie pracy, czy dopuszczalną temperaturę otoczenia w jakiej dane urządzenie może pracować?Konkretnie rzecz dotyczy triaka BTA12 600B. Jest to najistotniejszy element ściemniacza światła jaki mi ostatnio wpadł w ręce. Ów ściemniacz doznał awarii, toteż ochoczo zajrzałem do wnętrza i w pierwszej kolejności moją uwagę przykuł element przypominający duży rezystor, choć tak naprawdę jest to raczej bezpiecznik (tak wynika z graficznego symbolu na płytce w miejscu w którym był wlutowany). Producent ściemniacza nawlókł na ten niby rezystor koszulkę termokurczliwą i dopóki jej nie rozbombarduję scyzorykiem, to głowy nie dam że jest bezpiecznikiem, ale na 99% jest. Wybadałem omomierzem, że przez ten element nie ma przejścia, więc chwyciłem za lutownicę, odlutowałem, a zamiast niego dałem cienki kawałek drutu. Ściemniacz działa! Mało tego - działa lepiej, niż działał przedtem, bo producent zmajstrował go do sterowania mocą nie większą, niż 280 Wat, a ja po remoncie testowałem go z mocą 400 Wat i testy wypadły pomyślnie, nie przegrzewał się, wspomniany triak miał około 40°C, co jak się okazuje jest dla niego bułką z masłem. Potem przyszła kolej "ściemniać" stare żelazko z czasów PRL-u o mocy 1000 Wat (przy napięciu "unijnym" 230 V to około 1090 Wat). Tu już wspomniany element nagrzewał się konkretnie. Rozpocząłem ostrożnie od pięciosekundowej pracy i wybadałem palcem, że do czajnika z wrzątkiem jeszcze mu daleko, więc kolejne testy były wydłużane o dwie sekundy, bo lepiej nadmiernie się rozdrabniać, niż ryzykować w ciemno na pałę i puścić urządzenie z dymem. Po 18 sekundach pracy wyczuwałem nie więcej, niż 70°C, a po 30-stu co najwyżej 90°C. Palcem mogłem dotknąć na 1.5-2 sekundy potem już triak parzył okrutnie.Skąd mi przyszło do głowy, że ten ściemniacz może znacznie więcej, niż wskazał producent? Po pierwsze wlutowałem mocniejszy "bezpiecznik", a po drugie oznaczenia na triaku wskazują, że może on sterować prądem o maksymalnym natężeniu 12 amperów (BTA12 600B), czyli prawie dziesięć razy większym, niż wtedy gdy steruje mocą 280 Wat. Cwany producent ograniczył jego możliwości za pomocą bezpiecznika, bo nie wypada oferować tak wiele za tak niewiele. Aby jednak ten maksymalny prąd 12 A można było bezkarnie przez triak przepuszczać to powinien on posiadać dodatkowe chłodzenie. Powinien mieć radiator, ale go nie ma. Myślę jednak, że prąd około 4 A (moc 920 W) nie przegrzeje go nawet bez radiatora, a myślę tak dlatego, bo w specyfikacji technicznej triaka internety podają:Maksymalna temperatura robocza +125 °C...i teraz bądź mądry człowieku i zgadnij, czy chodzi o temperaturę otoczenia w jakiej triak może pracować, czy temperaturę samego triaka. W pierwszym przypadku oznaczałoby to, że sam triak może bez uszczerbku na zdrowiu nagrzewać się do temperatur rzędu 160..170°C. Natomiast w drugim, że zbliżyłem się do granic jego możliwości bez zastosowania radiatora. Zagadka wydaje się banalnie prosta i na pierwszą myśl przychodzi, że dotyczy to maksymalnej temperatury danego elementu, ale jest też druga wartość:Minimalna temperatura robocza -40 °CO ile w przypadku górnej granicy temperatury można wnioskować, że nie dotyczy ona otoczenia, tylko samego triaka, który nagrzał się na skutek płynącego w nim prądu, to w przypadku temperatury ujemnej chodzi już raczej o warunki zewnętrzne panujące na Syberii. No więc co to jest ta "temperatura robocza"? Temperatura otoczenia, czy urządzenia?
