Załóżmy, że kreator wyewoluował z "niczego", wcale nie był wszechmogący i wszechwiedzący lecz mijały setki tysięcy lat, gdy nabierał doświadczenia, mądrości i mocy. Żył sam, był sam.. nie były mu znane wszystkie emocje, gdyż nie wszystkich doświadcza istota żyjąca w odosobnieniu. Swojego istnienia nie mógł porównać z jakimkolwiek innym istnieniem, więc nie wiedział co to zawisc, zazdrosc, nienawiść, nie czuł się gorszy ani lepszy od innych, nie znał też uczucia samotnosci, bo było to dla niego stanem normalnym. Tworząc człowieka stworzył go na obraz i podobieństwo swoje, jednak nie przewidział, że życie w grupie zmieni tego człowieka, wyewoluują nowe cechy i nowe emocje.W takim razie, czy samotność uszlachetnia?