https://www.youtube.com/watch?v=smwR21SDqEYShirley Bassey i grupa Yello...To dla mnie wciąż jeden z singli lat 80-tych!S.Bassey,niezapomniana odtwórczyni piosenek z wczesnych"Bondów",kapryśna gwiazda,nieznośna osobowość...Tutaj jednak wszystkie diabły poszły w kąt...Jej głos pasuje idealnie do dość monumentalnej i zaskakującej aranżacji Szwajcarów...Przy okazji zdałem sobie sprawę,sluchajac albumu "Flag"z 1988 roku,ze Yello,pozornie ze swiata którego w muzyce nie lubie bądź nie znosze,byli nadzwyczajni,wyjatkowi i...o kilka kroków wyprzedzali innych z każdą niemal płytą...Tylko oni łączyli ten elektroniczny sos z romantyzmem iście XIX wiecznym,z rockowymi akordami,z odniesieniami do klasyki muzyki popularnej...Do tego humor [The Race,Blazing Sadles!]Wszystko to sprawialo ze sluchajac ich,mialem wrazenie ze to...spaghetti westerny muzyki,z jakims irracjonalnym "błogosławieństwem" S.Leone i E.Morricone