Przed chwilą dostałam telefon, że moja przyjaciółka z czasów studenckich popełniła samobójstwo. Szok, nawet nie smutek, nie złość, po prostu szok. Zawsze była optymistycznie nastawiona do życia, uśmiechnięta, pełna pomysłów, samodyscypliny, byłyśmy ze sobą naprawdę blisko, razem przechodziłyśmy trudy studiów, później razem stawiałyśmy pierwsze kroki w zawodowym życiu <tym poważnym, dorosłym też>, długi czas pracowałam w kancelarii jej ojca. Nigdy nie pomyślałabym, że taka osoba mogłaby zrobić taką rzecz, choć jakiś rok już nie miałyśmy kontaktu ze sobą. Pierwszy raz mam taką sytuację, nie potrafię się chyba w niej odnaleźć.