Nakupowałam w ostatnim roku tyle ciuchów.. butów. I co? Jak w tym powiedzeniu, że baba nigdy nie ma w co się ubrać. Kupiłam czółenka na obcasie, buty na lato a na jesień łażę w adidasach bo w zimowych bym wyglądała teraz jak głupia. Niby skórzane i nie tanie były a dzisiaj słyszę komentarz od matki, że kupiłam sobie ,,traktory''. Zawsze mnie tak dołuje krytyką mojego ubioru. Modystka wielka.. Mam od cholery kurteczek, żakietów, bluz i dżinsów a nie mam w sumie żadnej bluzki z długim rękawem tylko krótkie rękawki i podkoszulki. A najgorsze, że nigdy nie umiem sobie dopasować tych ciuchów i zawsze czuje się jak fleja. Zastanawiam się nawet czy nie pójść do któregoś programu gdzie znajdują stylizacje dla kobiet bo czasem jak tak patrzę to przeciętne kobiety o wcale nie takich proporcjonalnych kształtach potrafią się tak ubrać, że wyglądają super. Ciekawa stylizacja dużo daje. Tylko ja mam dziwactwo tego typu, że mnie drażni biżuteria. Poprawiam ciągle pierścionki, bolą mnie uszy po kolczykach i wkurzają mnie wisiorki jak tak dyndają. A biżuteria najwięcej dodaje uroku ciuchom. I chociaż moja matka krytyczna to kobita umie sobie dopasować te ciuchy a ja kończę w szarym podkoszulku i dżinsach jak gdzieś wychodzę.