Zawsze oglądając film utożsamiasz się z tym dobrym charakterem czy czasem też z tym czarnym? A jeśli nawet nie utożsamiasz, to czy sympatyzujesz...Jak myślisz sympatyzowanie z czarnym charakterem wynika z tego, że sami w sobie mamy trochę ciemnych stron, czy dlatego, że mamy empatię i staramy się zrozumieć motywy, że patrzymy na całokształt człowieka, a nie na jeden wycinek jego życia.Pytam, bo ostatnio oglądałam dokument o handlarzu narkotykami i mordercy (zabił swoją dziewczynę), trafił do wiezienia na ponad 30 lat, a później z niego uciekł do Meksyku. Prowadzil tam normalne życie, żył zgodnie z prawem, poznał nowych znajomych, pracował legalnie, był wspaniałym przyjacielem i współpracownikiem, ale jednak go złapali. I żal mi się go tak zwyczajnie po ludzku zrobiło... choć może nie powinno, bo zastrzelił swoją dziewczynę. Jednak patrząc na to jak jego życie się zmieniło po tej ucieczce, o 180 stopni, to myślę, że jego życie w Meksyku świadczyło, że nie był taki do końca zły. Może to zabójstwo było po prostu złym splotem okoliczności, przypadkiem, potknięciem - dodam, że w chwili morderstwa był pod wpływem kokainy. Z drugiej strony ktoś stracił córkę, może siostrę.Oczywiście po ujęciu trafił do więzienia i spedzi już tam czas do końca swoich dni. Też tak czasem macie, że choć nie powinno, to żal wam kogoś "szemranego"?