Mam gonitwę myśli. Nie wytrzymuję emocjonalnie. Uczyć się mogę tylko po nocach, kiedy cała rodzina śpi, bo jak nie śpią, to za bardzo się stresuję, czuję nacisk, kontrolę, czuję się źle. Mamy kiepskie relacje. Ogólnie przez kłopoty w domu mam też trudności z relacjami koleżeńskimi. A moja rodzina w ogóle mnie nie słucha. W szkole mega się stresuję, że wszyscy pomyślą, że jestem głupia. Mam tendencje samobójcze. Mam ochotę zabić moją rodzinę. Albo uciec gdzieś daleko. Jestem samotna, bez wsparcia, nikt mi nie chciał pomóc, nawet kiedy o to prosiłam. Nie panuję nad własnym umysłem. Huśtawki nastrojów, jestem strasznie niespokojna i wybuchowa. Ważę każde słowo i nie mogę znieść, gdy ktoś inny tego nie robi, kiedy go o to proszę. Chyba mam nerwicę, albo obsesję, tak mi się wydaje, i parę osób już mi to mówiło. Oczywiście nie jestem psychiatrą i nie zamierzam wydawać tu żadnych diagnoz. Ciągle się boję. Jestem stale zmęczona, może dlatego, że odwalam robotę dopiero w nocy, bo wtedy jest mi po prostu lżej. Boję się pokazać ludziom jaka naprawdę jestem, boję się, że wtedy wszystkie okropne rzeczy, jakie słyszałam na swój temat, okażą się prawdą. Że zobaczą jaka jestem i... wiadomo co dalej... W głębi duszy wiem, że to nieprawda, ale nie potrafię wyzbyć się nieufności. Mam gonitwy myśli, nie panuję nad własnymi myślami, marnuję przez to czas i energię. Mam dosyć takiego życia. Mam wrażenie, że diabeł siedzi obok mnie i knuje. Co ja mam zrobić? Wszystko zawodzi, próbowałam wielu rzeczy na poprawę relacji rodzinnych, stylu bycia, humoru. Co mam zrobić?