Wszystko wskazuje na to, że moja babcia nawet jeśli wyjdzie ze szpitala to będzie leżała jak roślinka bo nie ma siły wstawać i jeść. Prawie nic nie mówi. Mama nie daje już rady psychicznie i tylko ja mogę ją na miejscu wspierać. Reszta rodziny mieszka daleko. Miałam iść na praktyki ale nie będę pajacować z darmową robotą skoro lada chwila trzeba będzie może płacić jakiejś pielęgniarce bo mama nie da na dłuższą metę rady. To oznacza, że już nigdzie razem nie wyjdziemy, nie pojedziemy na żadne wakacje. Bo ona taka jest, że się poświęci na sto procent a ja już teraz nie mam ochoty nigdzie wychodzić. Poza tym to i tak zawsze muszę zrobić jakieś zakupy, coś przynieść. Będzie się ode mnie wymagało żebym była przy matce. Nie wiem ile to będzie trwało. Chyba, że babcia wróci do formy ale wątpie. Będzie co najwyżej praca-dom i smutny widok bliskiej osoby w łóżku. Jak się to nie odbije na zdrowiu mojej mamy to będzie i tak dobrze. Czuję, że w końcu wpadnie w depresje albo dostanie wrzodów od tego niejedzenia.