Ja nie. Do pewnego stopnia mamy wybór ale w podstawowym sensie jest to dyktowane przez normy społeczne. Czyli np. jeśli ja jestem prawie 27-letnią kobietą to jestem w wieku ,,produkcyjnym'' i powinnam być na jakimś stanowisku w pracy i powinnam już mieć męża. Przynajmniej. Jeśli chce imprezować i żyć beztrosko jako singielka to trudno mi będzie znaleźć rówieśniczki, które będą mogły się ze mną bawić lub gdzieś podróżować bo raczej są już mężatkami albo mają dzieci. I oczywiście jako kobieta powinnam lubić dzieci i pragnąć swojego i urodzić takowe jakoś w wieku 30 lat. Bo jestem kobietą. Jeśli mój okres na związki nie zostanie wykorzystany do 30-tki a będę chciała to wykorzystać to mam pecha. Faceci w podobnym wieku lub starsi będą ,,zajęci'' lub będą szukać żony. Kiedy już będę miała 40 lat i będę sama to będę uznawana za dziwną, starą pannę. Kiedy będę miała męża to okej ale zdziwienie społeczne czemu nie mam jeszcze dzieci. Oczywiście w tym wieku też już odpadam z kręgu zainteresowań większości płci przeciwnej bo 40-latek szuka 20-latki lub 30-latki. Wniosek? Teoretycznie masz wybór ale praktycznie to możesz się cieszyć życiem w pełni tak mniej więcej do końca studiów. Potem brak dostępności znajomych, presja większości i presja wiekowa zmusza Cię do małżeństwa i macierzyństwa. Jeśli chcesz być wolny to czeka Cię samotność. Pomijam już ograniczenia finansowe, ustrojowe i społeczne. Sami sobie narzucamy granice i szablony i idziemy z tłumem bo ,,tak trzeba''.